Fasolka po bretońsku
Powiem szczerze, że nie często zdarza mi się robić fasolkę po bretońsku. O ile w Polsce takie rozgrzewające danie świetnie wpasowuje się w zimną rzeczywistość, tak tutaj, chyba nie do końca. Chociaż Kanaryjczycy jedzą bardzo dużo warzyw strączkowych, to w mojej kuchni królują świeże warzywa, ryby i owoce.
Ostatnio jednak, gdy temperatura spadła do 20 stopni i po raz pierwszy w tym sezonie poczułam lekki chłód zrobiłam fasolkę po bretońsku. Przepis spodobał mi się ze względu na różnorodność przypraw, jakie użyłam do gotowania. Fasolka wyszła bardzo aromatyczna i pełna smaku. Gorąco polecam na jesienno-zimowe dni! Inspirowałam się przepisem z tej strony.
Składniki:
- 3 szklanki suchej fasoli białej lub czerwonej
- olej roślinny do smażenia
- 1 cebula pokrojona w kostkę
- 4 listki laurowe
- 4 ziarna ziela angielskiego
- 4 ziarna pieprzu
- 400 ml przecieru pomidorowego
- 1/2 – 3/4 szklanki wody
- 1 łyżka sosu sojowego
- 1 łyżeczka mielonego kminku
- 1 łyżeczka majernaku
- 1 łyżeczka wędzonej papryki
- 1/2 łyżeczki pietruszki
- 1/2 łyżeczki lubczyku
- 1/4 łyżeczki chili
- 1/4 łyżeczki mielonej kolendry
- sól i czarny pieprz
Fasolę dzień wcześniej namaczamy w zimnej wodzie, najlepiej na całą noc.
Do garnka o grubym dnie wlewamy olej. Rozgrzewamy i wrzucamy pokrojoną cebulę, liście laurowe, ziele angielskie oraz pieprz. Smażymy do momentu, aż cebula się zeszkli.
Do cebuli dodajemy wszystkie pozostałe składniki (w tym odcedzoną fasolkę), mieszamy i całość dusimy pod przykryciem około 20 minut, lub do momentu, aż nasza fasolka będzie całkiem miękka.
Doprawiamy solą i świeżo zmielonym pieprzem. Podajemy z pieczywem. Fasolka najlepsza jest na drugi a nawet trzeci dzień.